sobota, 17 listopada 2012

pięcdziesiąt ileś tam...

nikt nigdy nie był bliżej nieba, niż ja
bliżej szczęścia, niż ja

po takiej przerwie powinnam napisac coś więcej o tym, co się działo...
pozmieniało się mnóstwo...

ale zostawmy przyziemne rzeczy gdzieś daleko, daleko... Żyję, studia mają się dobrze, "stolyca" jednak da się lubic. Tyle.

wszystko odwróciło się do góry nogami, odwróciło się tak, jak tylko mogło się odwrócic.
Nie sądziłam, że moje życie może wyglądac tak, jak wygląda teraz...

Nie szukałam szczęścia, nie myślałam o tym. Ostatnie szczęście zostawiłam w Bieszczadach, tak myślałam. A bieszczadzkie szczęście teraz jest tu. Śpi koło mnie, chrapie mi do ucha.
Wiecie co? Nie sądziłam, że kiedyś będę pisac o czymś takim. Jeśli ktokolwiek to jeszcze czyta, to też wam życzę czegoś takiego. Zmaterializowanej radości, zmaterializowanych pragnień.
Każdy powinien miec kogoś obok, prawda?
nigdy w życiu nie widziałam tak wadliwych ludzi jak ja i On. Nigdy w życiu nie myślałam, że wady i zalety tak się mogą uzupełniac.
znalazłam spokój w chaosie i popierdoleniu.

2 komentarze:

oonu pisze...

Jak fajnie, że jesteś tu znowu! :D
też chciałbym mieć kiedyś przy sobie takie PRAWDZIWE 'zmaterializowane' szczęście.. :))

kudels pisze...

aaaaa pięknie powiedziane " znaleźć spokój w chaosie" tego mi brakuje ;] w akademiku nie da się odpocząć, coś o tym wiem :)

Prześlij komentarz