niedziela, 8 lipca 2012

pięcdziesiąt pięć.

pamiętam, że gdy byłam mała, uwielbiałam morze. Szum fal, zimną wodę, plażę, wszelakie straganiki z różnymi pierdołami, palące słońce i tych wszystkich ludzi. Niestety, nad morze mam 800 kilometrów i rzadko było mi dane spędzić tam wakacje. Raz z rodzicami, potem trzy razy na koloniach. Cieszyłam się zawsze jak głupia, nie zrażała mnie 14-nastogodzinna jazda pociągiem czy autobusem. Ostatni raz byłam w Świnoujściu, trzy lata temu.
26 czerwca tego roku pojechałam znów. Chciałam pracować, chciałam cokolwiek zarobić. Zmienić chociaż na chwilkę otoczenie. Miałam plan, żeby zostac tam na lipiec, może jeszcze sierpień. A co wyszło? Właśnie siedzę w pociągu w kierunku Lublina i dziś wieczorem będę w domu.
jeszcze chyba w żadnym miejscu nie czułam się tak obco. Jeszcze chyba nigdy nie było tak, żebym była aż tak daleko od ludzi, odgrodzona niewidzialną barierą różnic. To miejsce nie było moim miejscem. Większośc ludzi, którzy tam byli patrzyli na mnie jak na okaz w zoo, obchodzili szerokim łukiem. Nie potrafiłam z nikim znaleźć wspólnego języka. Zupełna odwrotność Bieszczad. I tym się pocieszałam przez dwa tygodnie - mówiłam sobie "wrócisz, pojedziesz na Woodstock a potem w Bieszczady".
i wytrzymałam tylko dwa tygodnie.
wytrzymałabym pewnie jeszcze krócej, gdyby nie te parę w miarę normalnych osób, z którymi się mijałam na drodze i zamieniałam parę słów, osoby, z którymi przegadałam parę nocy pod zamkniętą budką z kebabem i oglądałam wschody słońca, pijąc piwo.
morze zdecydowanie straciło dużo ze swojego uroku. Brakowało mi tam otwartości i prawdziwości. Co krok widziałam nietrzeźwe nastolatki, chodzące na dyskoteki i codziennie wracające do swoich pokojów z innymi chłopakami. Widziałam ludzi chodzących w drogich ciuchach po promenadzie, tylko po to, żeby się pokazac. Patrzyłam na to wszystko z boku i myślałam, że się po prostu w tym miejscu nie odnalazłam. Nie pasowałam tam, co ludzie bardzo szybko zauważali.
nic mnie tam nie trzymało.
a teraz, jakie plany na wakacje? Warszawa x2,  Woodstock. Potem? Bieszczady. Na jak najdłużej. Tęsknię za tą atmosferą, którą miałam okazję poczuc przez trochę.

 "Zostańmy przyjaciółmi na zawsze
w imię naszej wierności."....

4 komentarze:

oldkicz pisze...

w dzisiejszym świecie wszystko traci swą prawdziwą wartość.

alice. pisze...

W Warszawie też tak jest - nie mówię, że nie ma wyjątków, ale ludzie żyją ponad stan jedynie dla lansu. Niewiele tu prawdziwych osób.

Anonimowy pisze...

Ja 26 czerwca wróciłam ze Świnoujścia, siedziałam tam cały miesiąc na praktykach. I zgodzę się z Tobą morze straciło swój urok. Nie jest już takie jak kiedyś.

Anonimowy pisze...

Tfu, 29 wróciłam. Dlaczego 6 zmieniło się w mojej w głowie na 9? nie, nie pojmuję tego.

Prześlij komentarz